Witajcie!
Doszłam do wniosku, że napiszę własne przemyślenia na temat dość trudnych dla otoczenia tematów. No bo nie każdy otworzy się i powie otwarcie o depresji czy samobójstwie. To są pod jakimś względem ciężkie tematy a ja chciałabym je poruszyć. To będzie taka mini seria, jeżeli będę miała ochotę i czas wyleję tutaj moją opinię i wiedzę na ten temat.
Wikipedia mówi : Zaburzenia depresyjne, depresja (endogenna) – terminy najczęściej odnoszące się do endogennych zespołów depresyjnych, które występują w przebiegu chorób afektywnych (określanych także jako zaburzenia afektywne, zaburzenia nastroju).
Niezbyt jasne prawda?
Wydawałoby się, że depresją można określić tzw. dołka. Kiedy jesteśmy smutni i nic nam się nie chce, lecz na drugi dzień budzimy się w świetnym nastroju i koniec z "dołkiem". To nie depresja.
Depresją nazywamy stan trwający najmniej dwa tygodnie, samemu smutkowi towarzyszy brak koncentracji, niska samoocena, brak możliwości odczuwania radości i szczęścia.
Szacuje się, że co drugi nastolatek miał styczność z depresją.
To właściwie smutne, ale w pewnym sensie środowisko jest winne temu co się dzieje. Wszech ogarniający nas hejt i krytyka czasem rani bardziej niżeli rany cielesne. Nie każdy jest tak bardzo odporny na słowa które właściwie ranią, nikt nie chce usłyszeć że jest "do dupy" czy "jesteś brzydka/brzydki". Sądzę, że połowę epizodów depresyjnych stworzyli ludzie. Robimy sobie wzajemnie krzywdę, i nic z tego nie wynosimy. Nie stajemy się lepsi kiedy dowalimy komuś, ani nie poczujemy się fajniejsi. To właściwie złudne wrażenie.
Depresja jest chorobą, można z niej wyjść ale jest ciężko, czasami trzeba sięgać pomocy medycznej, i właściwie śmieszne dla wszystkich wokoło leki w jakiś sposób pomagają. Pomimo leczenia farmaceutycznego trzeba także odbywać spotkania z lekarzem. Nic nie jest tak proste jak się wydaje.
Do smutku często dochodzi autoagresja.
I tutaj przypomina mi się kiedyś doświadczona przeze mnie sytuacja.
"Ala: Spójrz na nią, pieprzona debilka, pocięła się zapewne cyrklem żeby zwrócić na siebie uwagę.
Kasia: Pff, gardzę takimi gównami, jedyne co potrafią to nieudolnie próbować się zabić, po co się okaleczać jak można od razu odebrać sobie życie"
*Imiona nie są prawdziwe*
I to jest błędne stwierdzenie. Oceniamy siebie wzajemnie jakimś głupim pryzmatem szpanu i przepychu. Uwierz mi jeżeli ta dziewczyna ma problemy, nie zrobiła tego z powodu "popularności". Zrobiła to bo chciała sama siebie ukarać, za to kim siebie postrzega.
Moim zdaniem tacy ludzie potrzebują po prostu ciepła, drugiej bratniej duszy która po prostu będzie. Nie koniecznie musimy wmawiać osobie, że będzie dobrze bo nikt w to nie wierzy, czasem wystarczy usiąść przed dobrym filmem i dać świadomość, że jest się obok.
Nic nie leczy tak jak zainteresowanie swoją osobą i to, że uświadamiamy sobie, że mamy dla kogo się ruszyć i walczyć o szczęście.
To nie jest apel pokojowy, bo ta sytuacja się nie zmieni będzie zapewne jeszcze gorzej. Biegniemy do władzy i pieniędzy a w tym biegu zapominamy kim naprawdę jesteśmy.
Więc, reasumując niezbyt wiele napisałam na temat tej choroby, tylko stwierdziłam dla mnie fakt. Chciałabym kiedyś zobaczyć jak zamiast wrzucać sobie jakieś gówno do głów, zaczniemy sobie pomagać.
Depresja to wieczna walka, ale jeżeli jest motywacja, mamy po co walczyć i zaczyna się przyjemniejsza część bitwy. Pogoń za szczęściem.
Kończąc, chciałabym serdecznie z tego internetowego miejsca pozdrowić każdego czytelnika, tego z problemami i tego bez nich. Pamiętajcie jesteście silniejsi niżeli wam się wydaje :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz